Riszelie, tym byłam pochłonięta kilka ładnych lat temu. Obrazki, które widzicie zdobią jedną ze ścian mojego mieszkania. Tego rodzaju wyszywania nauczyłam się od mojej mamy. Pewnie kiedyś do tego wrócę bo przyjemna to robótka. Natomiast od dzisiaj zaczęłam przygodę z papierową wikliną, na efekty do pokazani trzeba poczekać. Samo robienie tych rurek już jest fajne :)
O, to szybko się zabrałaś za wiklinkę :) A filce na torby już lecą^^
OdpowiedzUsuńFajne te obrazki i czekam na efekty papierowej wikliny :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na candy http://nitusiek.blogspot.com/2013/03/candy-candy-ktos-chetny.html
Myślę, że warto wracać do takich robótek. Śliczne :)
OdpowiedzUsuńJa swego czasu też haftowałam,ale oczy już nie te;)A co do rurek,to ich kręcenie bardzo uspakaja;)Czekam na pierwsze prace;)
OdpowiedzUsuńŚliczne obrazki :) Chciałabym taki u siebie na ścianie :)
OdpowiedzUsuńWidze piekne obrazki , przeselka , slupki i pajaczki wymagaja sporo cierpliwosci . Kiedys tez wyszywalam haftem richelieu . Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńJa też haftowałam w młodości richelieu,a teraz jakoś nie mogę sie za to zabrać,zbyt wiele pomysłów krązy po głowie.Twój hafcik jest śliczny ,równiutki ,po prostu piękny:)
OdpowiedzUsuńŚliczne obrazki, przepiękny haft!
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam:)
Miałam okazję nauczyć się tego haftu w szkole średniej, ale wszystkie dzieła rozdałam, więc pozostały tylko miłe wspomnienia. Twoje nie dość że śliczne, to pięknie oprawione. =)
OdpowiedzUsuń